sobota, 13 kwietnia 2013

Głupota dzwoniących przeraża. 112? Zamawiam pizzę!

112 to nie taxi, ani catering
Z ponad 28 tysięcy sygnałów pod nr 112, które od końca stycznia odebrało Wojewódzkie Centrum Powiadamiania Ratunkowego, aż 76% to telefony głuche lub głupie. "Przywieźcie alkohol, bo już się skończył, a chcemy jeszcze posiedzieć. Chciałbym zamówić budzenie na jutro punktualnie na godzinę 6 rano. Chcę pizzę z dowozem do domu. Zajmijcie się złym wójtem, który rozwiesił kabel koło mojego domu i mi to przeszkadza. Jaki jest numer na taksówkę? Przepraszam, która jest teraz godzina? Trzy razy wpisałem błędny PIN w komórce, jak mam teraz odblokować telefon?"...

To przykłady głupich i blokujących linię telefonów, które o każdej porze dnia i nocy muszą odbierać operatorzy Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Białymstoku. To tu dodzwonisz się, wybierając alarmowy numer 112. Dyżurujący operator skupia wszystkie służby, jak policja, straż pożarna, pogotowie, czy np. pogotowie energetyczne.

– Niestety, widzimy, że nie każdy dzwoniący rozumie, co znaczą słowa "numer alarmowy” – mówi Krzysztof Hryniewicki z WCPR w Białymstoku.

Potwierdzają to statystyki. Od 23 stycznia, kiedy centrum zaczęło działać w Białymstoku, do wczoraj operatorzy odebrali ponad 28 tysięcy telefonów. "Zdecydowana większość, bo aż 76 procent, to zgłoszenia fałszywe i bezzasadne, czyli wszystkie połączenia, które nie zostały przekierowane do właściwej służby, nie wymagały żadnej interwencji" - mówi Krzysztof Hryniewicki.

Bardzo często zdarza się, że na 112 dzwonią dzieci, które bawią się telefonami rodziców. Często numer wybiera się sam w kieszeni, gdy nie jest zablokowany telefon. "W ciągu jednego dnia z jednego numeru dziecko zadzwoniło ponad 30 razy" – informuje Hryniewicki.

Operatorzy WCPR muszą odebrać każdy telefon bez wyjątku. Cierpliwie tłumaczą dzwoniącym np. po pizzę, do czego służy alarmowy numer 112. "Ważne, że te fałszywe zgłoszenia nie obciążają już linii policji czy straży, gdzie dla kogoś czekającego akurat na połączenie może liczyć się przecież każda sekunda" – podkreśla Krzysztof Hryniewicki z WCPR.

wspolczesna.pl