czwartek, 11 kwietnia 2013

Mistrzowski pic, czyli niewzruszony pijar kontenerów

Już poruszaliśmy temat „wspaniałych” pojemników ("Gdzie trafia nasza pomoc..."). Postanowiłam go jednak wstawić w ramę nieco bardziej hejterowską – tak jak na to zasługuje. W końcu sprawa jest doskonałym przykładem mistrzostwa działania PR-u, czyli manipulacji ludźmi. PR (pijar - dbałość o dobry wizerunek, akceptację i życzliwość wobec działań danej osoby lub firmy) ma miejsce wszędzie. Jest to jedna ze specjalizacji, którą mogłabym wybrać na swoich dziennikarskich studiach, ale jakoś nie chcę uczestniczyć w tej szopce zamykającej ludziom oczy. Wolę je otwierać.

Co nie zmienia faktu, że chciałabym szczerze pogratulować działowi PR firm od kontenerów za to, że dają szansę funkcjonowania tych firm w tak piękny, wiarygodny i budzący szacunek sposób. Aż dziw bierze, że nie pojawił się jeszcze spot reklamowy z roznegliżowanymi modelkami, które ubrane są w ciuchy z „pojemnika”.

Żarty na bok
Zgodnie z ustawą z dnia 01 lipca 2011 (Dz. U. Nr 152, poz. 897) o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, która weszła w życie z dn. 1 stycznia 2012 r., poszczególne gminy stały się właścicielem śmieci. Na włodarzy gmin i miast spadł obowiązek usuwania i unieszkodliwiania odpadów komunalnych, co ciągnie za sobą znaczne koszty. A taki Wtórpol wychodzi naprzeciw tym zmianom, oferując ustawienie pojemników na odzież używaną. W ten sposób gminy pozbędą się odpadu tekstylnego - odzieży, obuwia, itp., który stanowi znaczną część odpadów komunalnych. Super sprawa, ale czy nie byłoby w porządku (pod względem choćby prawnym) zasadniczo nie zgodzić się i odwrócić rolę - to gminy i miasta mogą firmom zaproponować interes. Firma równie dobrze mogłaby odkupić asortyment od samorządów, często porządnie posegregowany wedle życzenia przez sortownie PGK. Natomiast całą i w większości dobrą lub bardzo dobrą odzież wrzucaną przez mieszkańców, można za pośrednictwem MOPS/GOPS i organizacji charytatywnych rozdać potrzebującym w całości.

Niedoinformowanie zaplanowane
Doszło bowiem do świadomego lub nieświadomego nieporozumienia, bo znaczna część osób zasilających dotąd kremowe kontenery nie miała zamiaru pozbyć się starych ciuchów, ale oddać je za darmo osobom potrzebującym. Oczywiste jest zobowiązanie właścicieli pojemników do zamieszczenia na każdym z nich WYRAŹNEJ i CZYTELNEJ informacji w WIDOCZNYM miejscu, że firma czerpie zysk finansowy ze swojej działalności, a każdy wrzucony do pojemnika towar może z powrotem trafić do handlu. Tak dla zasady, która podobno ma miejsce w każdym kraju demokratycznym, żeby nikt nie żył w nieświadomości.

Absurd sytuacji
2013 rok. Informacjami zasypują nas z lewej i z prawej... Wiemy nawet więcej, niż byśmy chcieli. Ale wciąż nie wiemy o tym, o czym powinniśmy. Doskonały przykład; kiedy jakaś zapyziała firma zbija grube pieniądze, pozyskując surowiec darmo od naiwnej pani Jasi Iksińskiej, która „jak głupia” uprała i wyprasowała ciuchy, zanim spakowała je w świąteczną paczkę dla biednych. Potem w swojej naiwności wrzuciła ją (nie bez kłopotu) do pojemnika.

Pomimo tego, że wmawia nam się, że jesteśmy „zieloną wyspą” (chyba wsypą), słynne second-handy robią w Polsce oszałamiająca karierę. Czy to ze względu na oryginalność ubrań? Często tak, ale częściej wynika to z pospolitej biedy. To jest doskonała okazja do zarobku i fundament, na którym stoją niewzruszenie kontenery. A firmy nie muszą skupować „starych szmat”, bo takiego mocnego fundamentu nic nie ruszy. Bez, zbędnego przecież, wnikania w to, że tłumaczenie stricte ekologiczne, to tylko modny wybieg. I tu po raz ostatni ukłony w stronę PR-owców. 
Anita Karpińska