czwartek, 4 kwietnia 2013

Gdzie trafia nasza pomoc, czyli słowo o pojemnikach na odzież używaną

Na terenie gminy znajduje się kilkanaście kontenerów nazwanych „pojemnikami na odzież używaną”. W okolicznych większych miastach taki kremowy kontener jest „ozdobą” każdego osiedla. Urosły jak grzyby po deszczu i wrosły w krajobraz naszego państwa. Ale komu mogłoby się to nie podobać, kiedy chodzi o dobroduszny cel pomocy biednym? Serce ściska fakt, że jednak nie o to chodzi, a cieszą się jedynie właściciele zakładów obrotu surowcami wtórnymi, które posegregują, sprzedadzą lub przetworzą oddane rzeczy z zyskiem dla siebie.
 

Dobre złego początki

Pierwotny pomysł był genialny – kontenery należały do Polskiego Czerwonego Krzyża, Caritasu lub UNICEF-u. Współpraca z firmami przetwarzającymi dotyczyła stricto oddanych rzeczy uszkodzonych. Loga organizacji widniały na każdym z pojemników, a podarki wrzucane do nich trafiały do najuboższych. Pomimo, że loga od lat na pojemniku nie znajdziemy, tylko nieliczne osoby zwróciły na to uwagę. Wiele nadal żyje w przekonaniu, że wrzucając do nich odzież, pomaga ubogim, podczas gdy dostarcza towaru szmateksom i prywatnym firmom przetwarzającym.


Niezły biznesik

Większość pojemników w Polsce należy do Wtórpolu. Z mediami firma nie chce współpracować – nie odbierają telefonów, nie odpisują na maile. Być może dlatego sprawa nie jest nagłaśniana, a ludzie żyją w nieświadomości. Źródła donoszą wyłącznie, że nie jest to krajowy biznes. Odzież, która nadaje się do użytku, czyli „co lepsze sztuki”, sprzedawana jest do szmateksów Afryki, Azji i Europy Wschodniej. Wtórpol otworzył również sieć 70 własnych sklepów na terenie Polski. Ubrania, które nie nadają się do noszenia, przerabiane są na czyściwo fabryczne (czyli mówiąc potocznie - szmaty) i paliwa alternatywne wykorzystywane w przemyśle. Odzież z wełny kupują indyjskie firmy, które robią z niej koce i dywany... Kasa, kasa, kasa... Nic dziwnego, że w 2005-06 roku firma zaczęła mieć problemy z zastraszaniem mafii, a rok później... z prokuraturą.


Cicha dwulicowość
 
Kiedy bierzemy się za porządkowanie szaf, niepotrzebne ubrania najczęściej wrzucamy do nieszczęsnych kontenerów. Zapewne dlatego Wtórpol chwali się dziś posiadaniem jednej z największych sortowni używanej odzieży na świecie. Do hali o powierzchni 14 000 metrów kwadratowych trafiają rocznie ok. 40 milionów ton niepotrzebnych ubrań! Większość tylko dlatego, że ktoś w odruchu serca chciał pomóc komuś innemu. Biznes „na całego” zaczął kręcić się w 2008 roku, kiedy PCK wypowiedziało umowę, bo wykorzystywano jedynie symbol Czerwonego Krzyża, by zachować pozory charytatywnej działalności. To zobligowało Wtórpol do usunięcia logo ze wszystkich pojemników. Przeprowadzono też kampanijkę PR w największych mediach, informując społeczeństwo o tym, że kontenery nie mają już żadnego związku z akcją. Co dziwniejsze, z dnia na dzień ich liczba powiększała się. 
 

Eko-przykrywka

Z drugiej, pozytywniejszej strony - obniżamy koszty wywozu śmieci, a przede wszystkim chronimy środowisko. Bo przecież recykling, czyli powtórne wykorzystanie odpadów, jest dziś jednym z najbardziej efektywnych sposobów utylizacji śmieci w zgodzie z duchem ekologii. Szkoda jednak, że najczęściej są to rzeczy nadające się do użytku. Starych łachów, znoszonych butów i innych takich wyeksploatowanych rzeczy prawie nikt tam nie wrzuca. Gdyby wszyscy wiedzieli, gdzie trafiają nasze rzeczy, z pewnością większość osobiście by je zawiozła do potrzebujących znajomych, pomocy społecznej albo innej organizacji. Prawie nikt (łącznie ze mną aż do tej pory) nie zwraca uwagi na naklejkę z adresem firmy, bo utarło się, że to „idzie na biednych".

To interes nadzwyczaj intratny, który polega na zupełnie darmowym pozyskaniu olbrzymich ilości towarów - odzieży, butów, innych tekstyliów. Z grubsza biorąc, chodzi o obrót używaną odzieżą, omijanie obowiązków fakturowych i tym samym „rąbanie" skarbu państwa na setki milionów złotych z tytułu nieewidencjonowanego obrotu towarem. A za kontenery miasta i gminy nie pobierają absolutnie żadnych opłat. Prezesi tych firm, skarżą się jednak, że ich kontenery są okradane, co wyraźnie wpływa na kondycję finansową firmy. Biedni... Jasne.

 Anita Karpińska