Na
terenie gminy znajduje się kilkanaście kontenerów nazwanych
„pojemnikami na odzież używaną”. W okolicznych większych
miastach taki kremowy kontener jest „ozdobą” każdego osiedla.
Urosły jak grzyby po deszczu i wrosły w krajobraz naszego państwa.
Ale komu mogłoby się to nie podobać, kiedy chodzi o dobroduszny
cel pomocy biednym? Serce ściska fakt, że jednak nie o to chodzi, a
cieszą się jedynie właściciele zakładów obrotu surowcami
wtórnymi, które posegregują, sprzedadzą lub przetworzą oddane
rzeczy z zyskiem dla siebie.
Dobre
złego początki
Pierwotny
pomysł był genialny – kontenery należały do Polskiego
Czerwonego Krzyża, Caritasu lub UNICEF-u. Współpraca z firmami
przetwarzającymi dotyczyła stricto oddanych rzeczy uszkodzonych.
Loga organizacji widniały na każdym z pojemników, a podarki
wrzucane do nich trafiały do najuboższych. Pomimo, że loga od lat
na pojemniku nie znajdziemy, tylko nieliczne osoby zwróciły na to
uwagę. Wiele nadal żyje w przekonaniu, że wrzucając do nich
odzież, pomaga ubogim, podczas gdy dostarcza towaru szmateksom i
prywatnym firmom przetwarzającym.
Niezły biznesik
Większość
pojemników w Polsce należy do Wtórpolu. Z mediami firma nie chce
współpracować – nie odbierają telefonów, nie odpisują na
maile. Być może dlatego sprawa nie jest nagłaśniana, a ludzie
żyją w nieświadomości. Źródła donoszą wyłącznie, że nie
jest to krajowy biznes. Odzież, która nadaje się do użytku, czyli
„co lepsze sztuki”, sprzedawana jest do szmateksów Afryki, Azji
i Europy Wschodniej. Wtórpol otworzył również sieć 70 własnych
sklepów na terenie Polski. Ubrania, które nie nadają się do
noszenia, przerabiane są na czyściwo fabryczne (czyli mówiąc
potocznie - szmaty) i paliwa alternatywne wykorzystywane w przemyśle.
Odzież z wełny kupują indyjskie firmy, które robią z niej koce i
dywany... Kasa, kasa, kasa... Nic dziwnego, że w 2005-06 roku firma
zaczęła mieć problemy z zastraszaniem mafii, a rok później... z
prokuraturą.
Cicha dwulicowość
Kiedy bierzemy się za porządkowanie szaf, niepotrzebne ubrania najczęściej wrzucamy do nieszczęsnych kontenerów. Zapewne dlatego Wtórpol chwali się dziś posiadaniem jednej z największych sortowni używanej odzieży na świecie. Do hali o powierzchni 14 000 metrów kwadratowych trafiają rocznie ok. 40 milionów ton niepotrzebnych ubrań! Większość tylko dlatego, że ktoś w odruchu serca chciał pomóc komuś innemu. Biznes „na całego” zaczął kręcić się w 2008 roku, kiedy PCK wypowiedziało umowę, bo wykorzystywano jedynie symbol Czerwonego Krzyża, by zachować pozory charytatywnej działalności. To zobligowało Wtórpol do usunięcia logo ze wszystkich pojemników. Przeprowadzono też kampanijkę PR w największych mediach, informując społeczeństwo o tym, że kontenery nie mają już żadnego związku z akcją. Co dziwniejsze, z dnia na dzień ich liczba powiększała się.
Eko-przykrywka
Z drugiej,
pozytywniejszej strony - obniżamy koszty wywozu śmieci, a przede
wszystkim chronimy środowisko. Bo przecież recykling, czyli
powtórne wykorzystanie odpadów, jest dziś jednym z najbardziej
efektywnych sposobów utylizacji śmieci w zgodzie z duchem ekologii.
Szkoda jednak, że najczęściej są to rzeczy nadające się do
użytku. Starych łachów, znoszonych butów i innych takich
wyeksploatowanych rzeczy prawie nikt tam nie wrzuca. Gdyby wszyscy
wiedzieli, gdzie trafiają nasze rzeczy, z pewnością większość
osobiście by je zawiozła do potrzebujących znajomych, pomocy
społecznej albo innej organizacji. Prawie nikt (łącznie ze mną aż
do tej pory) nie zwraca uwagi na naklejkę z adresem firmy, bo utarło
się, że to „idzie na biednych".
To interes
nadzwyczaj intratny, który polega na zupełnie darmowym pozyskaniu
olbrzymich ilości towarów - odzieży, butów, innych tekstyliów. Z
grubsza biorąc, chodzi o obrót używaną odzieżą, omijanie
obowiązków fakturowych i tym samym „rąbanie" skarbu państwa
na setki milionów złotych z tytułu nieewidencjonowanego obrotu
towarem. A za kontenery miasta i gminy nie pobierają absolutnie
żadnych opłat. Prezesi tych firm, skarżą się jednak, że ich
kontenery są okradane, co wyraźnie wpływa na kondycję finansową
firmy. Biedni... Jasne.
Anita Karpińska